Slow travel, czyli jak spieszyć się powoli. Dlaczego czasem warto zwolnić w podróży?

Slow travel, czyli jak spieszyć się powoli. Dlaczego czasem warto zwolnić w podróży?

7 rano. Budzisz się nagle wyrwany przez alarm, zastanawiając się gdzie jesteś i dlaczego tak wcześnie. O tak, przecież jesteś na wakacjach! Szybki prysznic i schodzisz do hotelowej restauracji, żeby złapać w biegu śniadanie. Nie ma czasu na kawę, weźmiesz w Starbucksie na wynos, przecież dzisiaj masz tyle do zrobienia. Muzeum, instagramowe miejscówki i jeszcze słynna Galeria Sztuki Nowoczesniej. Nie bardzo czujesz temat sztuki, no ale jest to miejsce w top X rzeczy do zobaczenia, więc co powiesz znajomym? Poruszasz się Uberem, nie ma czasu na chodzenie na piechotę. Napięty plan sam się nie zrealizuje. Do hotelu wracasz padnięty, rzucasz się na łóżko i już myślisz, że fajnie byłoby wrócić do domu, żeby trochę odpocząć od tego urlopowania.  

„Przydałyby mi się odpoczynek po tych wakacjach” – kto nigdy tak nie powiedział, niech pierwszy rzuci kamieniem. Kiedyś myślałam, że podróżowanie musi być męczące. W końcu jestem podróżnikiem, nie przypadkowym turystą, siedzącym w hotelu all-inclusive.  Dzisiaj już wiem, że nie chodzi o to, by zaliczyć za wszelką cenę kolejną „atrakcję nie do pominięcia”.

Zazwyczaj na początku przygody z podróżowaniem, mamy tendencję do kolekcjonowania jak największej ilości doznań. Pierwsza zagraniczna wycieczka wywołuje na nas ogromne wrażenie, w wyniku czego staramy się przeżyć jak najwięcej w krótkim czasie. Jednak dziesiąty kraj na naszej drodze nie będzie dostarczał nam takiej samej ekscytacji. W swoim życiu widziałam już wiele plaż, takich jak Malediwy, Zanzibar czy Madagaskar. Następny pocztówkowy krajobraz z pewnością zachwyci mnie swoim pięknem, jednak nie będzie tym samym uczuciem, kiedy pierwszy raz zobaczyłam tropiki.

Czasem w trakcie podróży wydaje nam się, że pewne miejsca są dla nas bardziej wyjątkowe. Czujemy, że powinniśmy zostać na dłużej, chociaż na kilka dni. Jednak napięty plan powstrzymuje nas od podjęcia decyzji. A co jeśli zdecydujemy się pominąć parę punktów i cieszyć się chwilą? I tutaj właśnie pojawia się idea slow travel. 

Co właściwie oznacza ‚slow travel’?  

Slow travel, w dosłownym tłumaczeniu z języka angielskiego to powolne podróżowanie, czyli przeciwieństwo szybkiego, często stresującego przemieszczania się. Niekiedy pominięcie największych turystycznych atrakcji na korzyść rzeczy które na prawdę nas interesują. Zagłębianie się w kulturę, niespieszne poznawanie miejsc. Wychodzenie z ‚turystycznej bańki’ celem poznania lokalnych zwyczajów, jedzenia i muzyki. To świadomy wybór jakości nad ilością.

Slow travel to wybór wiejskiej chaty, lub klimatycznego Airbnb , a nie słynnej sieci hotelowej. Gotowanie w domu, zakupy na miejscowym bazarze, i odnajdywanie nowych miejsc. To czas na odkrycia bez presji ciągłego przemieszczania się. To życie chwilą. 

Moja historia – dlaczego zdecydowałam się zwolnić? 

Jeszcze niedawno byłam bardzo dumna ze swoich rekordów podróżniczych. 5 miast w 10 dni było dla mnie powodem do dumy. Ciągłe pakowanie, zmiana hoteli, powierzchowne poznanie miejsca i dalsza podróż. Nigdy nie miałam czasu, żeby poczuć atmosferę. Mocno wpłynął na mnie też styl życia stewardessy. Zdarzało się, że miałam tylko 24 godziny na odpoczynek, wyjście ze znajomymi z pracy, zakupy i zwiedzanie. Zazwyczaj kończyło się to niedosypianiem. W pewnym momencie wiedziałam, że muszę zwolnić i okres odpoczynku będzie wyglądał inaczej.

Korzyści jakie niesie ze sobą idea slow travel

  • Slow travel jest bardziej przyjazne środowisku. Mając więcej czasu możesz poruszać się rowerem, łodzią, piechotą, lub po prostu zostać w jednym miejscu.
  • Fast travel to wyższe koszty. Mniej czasu zmusza Cię do podjęcia szybkich decyzji: przejazd taksówką, wybór drogiego hotelu w centrum zamiast klimatycznej dzielnicy na peryferiach 
  • Masz większe szanse nawiązać głębokie przyjaźnie, które trwają dłużej. Ludzie stają się kimś więcej niż tylko chwilowymi statystami w twoim życiu. 
  • Mniej stresu, więcej relaksu, więc jakość twojej podróży wzrasta.
  • Masz szansę odkryć rzeczy, których nie miałbyś okazji zauważyć kiedy podróżujesz w pośpiechu: mała piekarnia, wypiekająca pachnący chleb codziennie rano, lokalna kawiarnia, nowy skrót do domu czy uśmiechający się sąsiad. 

Wszystko zaczyna się od małych kroków. Slow travel, moje porady:

  1. Zacznij od miejsca, w którym mieszkasz. Pamiętasz tą małą kawiarnie do której zawsze chciałeś wstąpić? Lub galerię sztuki zza rogu, którą mijasz w drodze do pracy? A może wycieczka za miasto by złapać trochę świeżego powietrza?  
  2. Zrób research przed wyjazdem. Popytaj ludzi ile czasu powinieneś przeznaczyć na poznanie miejsca – i pomnóż przez 2 🙂 Im więcej wiesz przed podróżą, tym łatwiej wgryźć się w atmosferę i zaznajomić z kulturą. Zrób listę rzeczy, które na prawdę chcesz zobaczyć i tych, które możesz odpuścić. Bądź wybredny! Ja przed podróżą sprzawdzam filmy dokumentalne na Youtube i Netflixie. Skorzystasz więcej, jeśli będziesz miał pojęcie o historii i kulturze kraju. Poczytaj o Che Guevara przed wyjazdem na Kubę, obejrzyj film o hinduiźmie przed podróżą do Indii i dowiedz się więcej o historii niewolnictwa, wybierając się na Jamajkę.
  3. Spaceruj, zamiast jeździć taksówką. Lub spróbuj przejechać parę stacji metrem. Pamiętam mój czas w Tokio kiedy spotkałam starsze panie ubrane w kimono, podróżujące z siatkami zakupów. Korzystaj z transportu publicznego, gdzie tylko się da. 
  4. Zapomnij o uczuciu, że coś Cię ominęło. I tak wszystkiego nie da się zobaczyć i przeżyć. Kto powiedział, że nigdy nie wrócisz do tego samego miejsca?
  5. Nie marnuj dnia – wstawaj wcześnie rano. Zacznij od dobrego śniadania lub sportu, by poczuć energię na cały dzień. Bądź otwarty na zmiany. Spóźniony pociąg, czy połączenie mogą stwarzać nowe możliwości. 
  6. Nie skupiaj się tylko na przewodnikach turystycznych. Staraj się robić to co miejscowi. Nadal jestem wielką fanką Lonely Planet, jednak wiem, że w momencie kiedy restauracja czy ‚sekretne miejsce’ znajdzie się w książce, wszystko się zmienia w stronę komercjalizacji. 
  7. Zaryzykuj i wybierz się w podróż poza sezonem. Unikniesz tłumów i wysokich cen. Łatwiej też być spontanicznym, bo nie trzeba rezerwować wszystkiego z góry. 
  8. Odetnij się od świata. Wyłącz telefon, i nie płacz jeśli wifi jest słabe. Nawet jeśli nie możesz sobie zafundować całkowitego detoksu od internetu, spróbuj chociaż na jedno popołudnie. A jeśli podróżujesz w grupie, wybierzcie się na kolację bez telefonów. Na początku będzie dziwnie, a potem docenisz głębię konwersacji bez publikowania jedzenia na instastory 🙂
  9. Dodaj motyw do swojej podróży i dostosuj do zainteresowań. Ostatnio najważniejsza jest dla mnie fotografia, i cała podróż na Bali skupiała się wokół robienia zdjęć. Jeśli lubisz jedzenie, poszukaj warsztatów z gotowania, odwiedź lokalne bazary. Podróżuj aktywnie, jeśli kochasz przyrodę i sport. Możesz po prostu wybrać się na wolontariat, żeby nauczyć się czegoś nowego. Podróże to przyjemność, nie obowiązek. Nie wybieraj miejsc, tylko dlatego, że wyglądają fajnie na zdjęciach, a dlatego, że będą dla Ciebie najlepszym wspomnieniem. 
  10. Nie musisz planować podróży od A do Z. Zaplanuj początek i zostaw trochę miejsca na spontaniczność. Może zakochasz się w małej wiosce, którą zobaczyłeś po drodze? Albo urzeknie Cię hotel i będziesz chciał zostać jeszcze parę dni?
  11. Wybieraj miejsca z charakterem. Nie ważne czy masz mały budżet, czy możesz sobie pozwolić na więcej. Planując podróż do miasta, poszukaj klimatycznych loftów lub apartamentu urządzonego w tradycyjnym stylu. Możesz zatrzymać się u lokalnej rodziny, która gotuje regionalne posiłki. Jadąc na tropikalne wakacje, staraj się znaleźć chatkę na plaży. Robiąc dobry research możesz znaleźć małe butikowe hotele, zamiast pobytu w znanej sieciówce. Nie omijaj hosteli. Żyjemy w czasach kiedy mieszkanie w hostelu nie oznacza dzielenia brudnego pokoju z 10 nieznajomymi. Często zdarza mi się nocować w klimatycznych hostelach, które wyróżniają się dobrymi opiniami i atmosferą, gdzie łatwiej spotkać ludzi o podobnym sposobie myślenia. 
Slow travel in Cuba
Na Kubie wybrałam mniej popularne sąsiedztwo i dzięki temu moimi sąsiadami byli sami mieszkańcy Hawany

11. Nie rezygnuj z porannych rytuałów. Jeśli medytujesz, staraj się to kontynuować podczas podróży.  Pijasz codziennie smoothie? Wykorzystaj lokalne owoce! Poszukaj siłowni i nie zapomnij zabrać książki na plażę, jeśli jesteś molem książkowym. 
12. Nie szukaj kontaktu tylko z rodakami. Przecież nie wyjechałeś z kraju, żeby mówić tylko po polsku. Spróbuj wykorzystać strony takie jak Airbnb Atrakcje (Experiences) lub couchsurfing.org, które pomogą Ci znaleźć mieszkańca który pokaże Ci miasto. A jeśli dostaniesz zaproszenie na obiad od miejscowej rodziny, nie przegap takiej okazji. 
13. Znajdź zatłoczony plac w centrum, weź przekąskę lub kawę i obserwuj ludzi wokoło. Odpoczywaj w kawiarniach lub parkach. 
14. Staraj się kupować regionalne wyroby. Dzięki temu twoje pamiątki będą wyjątkowe i wesprzesz lokalną społeczność . Przejdź się na bazar i po małych rodzinnych sklepikach. 

local bazar Madagascar
Lolalne bazary to najlepsza okazja żeby podejrzeć codzienne życie mieszkańców.

15. Poszukaj lokalnych eventów i koncertów. Może festiwal filmowy?
16. Zbocz z utartej ścieżki i staraj się wybierać mniej popularne kierunki podróży. 
17. Nie zapomnij o doświadczeniach zdobytych podczas wakacji. Po powrocie do domu, pozostań w kontakcie ze znajomymi poznanymi w drodze. Wprowadź nowe smaki i idee w życie. Poszukaj więcej informacji o rzeczach, które Cię zainteresowały. Przecież:

” Umysł rozciągnięty przez nowe doświadczenie nigdy nie może wrócić do swoich dawnych wymiarów.”

Slow Travel - Tanzania
Mój lokalny przewodnik w Tanzanii 🙂

Podróżowanie w stylu slow nie jest dla każdego i nie musisz zawsze zwalniać tempa. Staje się jednak coraz bardziej popularne jako lekarstwo na szybki styl życia. Pamiętaj, nie ma poprawnego sposobu na odpoczynek. Poprawny to taki, który najlepiej pasuje do Ciebie.

Zobacz także:

[ess_grid alias=”lifestyle-ostatnie”]

Kathmandu w 3 dni. Kompletny plan zwiedzania raju dla backpackersów.

Kathmandu w 3 dni. Kompletny plan zwiedzania raju dla backpackersów.

Pierwotnie znane jako Kantipur, Kathmandu oczarowuje swoją różnorodnością. Różnorodnością kultur, religii, tradycji i krajobrazów. Traktowane czasem z przymrużeniem oka jako baza na wyprawy w Himalaje, zdecydowanie zasługuje również na kilkudniowy pobyt.

Kathmandu w 3 dni – co zobaczyć?

Kathmandu - Darbur Square
Plac Durbar

DZIEŃ 1- Zabłądź w dzielnicy Thamel

  • Thamel to najbardziej popularna dzielnica wśród backpackersów i według mnie zdecydowanie najlepszy wybór jeśli chodzi o zakwaterowanie. Nawet jeśli twój hotel znajduje się gdzie indziej, koniecznie wpadnij by zrobić  zakupy i poczuć fantastyczną, typowo azjatycką atmosferę. W moim przypadku to właśnie tutaj zaczęłam swoją przygodę z Nepalem i od pierwszej minuty wiedziałam, że jest to moje miejsce. Śmiem twierdzić, że do Nepalu spokojnie można przyjechać nago, bo Thamel i tak będzie miał wszystko co potrzebujesz – zaczynając od sprzętu trekkingowego, przez paszminę (Nepalski kaszmir), a kończąc na kosmetykach opartych na ajuwerdach i znakomitym jedzeniu. Chwilę po przyjeździe uderzy Cię zgiełk miasta, skuterów jeźdżących w każdym możliwym kierunku (a najbardziej w twoim), kolorowych wystaw sklepowych i zapachów kadzidełek z przyulicznych świątyń. Postaraj się spędzić tutaj przynajmniej kilka godzin, naprawdę warto, żeby wczuć się w klimat. I nie zapomnij spróbować tutejszych momos, czyli nepalskich, tradycyjnych pierożków.
Kathmandu - Thamel
Thamel
  • Garden of Dreams czyli Ogórd Marzeń
    Po hałaśliwym Thamelu to miejsce przypomina oazę. Już przekraczając wielką betonową bramę, poczujesz się jak Alicja w Krainie Czarów, tylko zamiast królika przybiegnie do Ciebie bardzo towarzyska wiewiórka, domagając się jedzenia. Ten neo – klasyczny ogród został zbudowany w 1920 roku, na podobieństwo angielskich projektów (to tylko kopia, jako że Nepal nigdy nie był państwem skolonizowanym). Przynieś książkę lub matę do jogi, żeby całkowicie skorzystać z relaksującej atmosfery. A jeśli poczujesz się głodny, na terenie ogrodu znajduje się restauracja i bar (dość drogie w porównaniu z resztą Thamelu). 
  • Odkryj życie nocne Thamelu
    Trzeba przyznać, że nie spodziewałam się tego przed przylotem do Nepalu, ale życie nocne w Katmandu jest na całkiem przyzwoitym poziomie. Nie mam na myśli klubów, chociaż takie też się znajdą, ale raczej małe przyjemne bary wypełnione backpackersami i muzyką na żywo. Mój ulubiony to Sam’s Bar – mix lokalsów, turystów wracających lub zmierzających w stronę Himalajów i podróżników. Wpadnij w sobotę, mają wieczór reggae.


DZIEŃ 2 – Stare Kathmandu i Durbar Square

  • Kompleks zjawiskowych świątyń i pałaców, zarówno buddyjskich jak i hinduskich. Został wpisany na światową listę dziedzictwa UNESCO i jest to zdecydowanie pozycja nie do przeoczenia dla turysty będącego w Kathmandu. Nawet jeśli jesteś w mieście tylko na parę godzin, wybierz Durbar Square. To właśnie tu odbywała się koronacja królów Nepalu, którzy zamieszkiwali oficjalnie pałac aż do 20go wieku. Przestrzeń podzielona jest na dwa mniejsze place. Mapa pokazuje ponad 40 miejsc do zobaczenia, więc zwiedzenie całego kompleksu zajmuje kilka godzin, szczególnie, że warto też przysiąść i przyjrzeć się codziennemu życiu mieszkańców. A jeśli masz więcej szczęścia, natrafisz na jeden z licznych festiwali mających miejsce na placu Durbar. 
Durbar Square
Durbar Square

Niestety, Durbar Square ucierpiał mocno podczas trzęsienia w 2015 roku. Wiele świątyń zostało kompletnie zniszczonych. Powoli sytuacja się zmienia i budowle zostają odbudowywane, dlatego część miejsca przypomina plac budowy. 

Swoistą atrakcją na placu Durbar jest dom Kumari (Kumari-Ghar), czczonej zarówno przez buddyzm jak i hinduizm. Jest jedyną na świecie żyjącą boginią. Nepalczycy wierzą, że Taleju reinkarnuje do ciała małej dziewczynki, wybieranej spośród wielu małych dzieci, według ściśle określonych kryteriów. Pozostaje ona Kumari do pierwszej miesiączki, po czym następują poszukiwania jej następczyni. Miałam to szczęście zobaczyć jej teraźniejszą „wersję” na żywo. Jako typowa Europejka pomyślałam, że to biedne dziecko nie ma życia i zamiast bawić się z rówieśnikami, musi wypełniać swoje „bogińskie” obowiązki. 

  • Stare Kathmandu i Freak street
    Stare miasto w Katmandu to labirynt małych uliczek i ukrytych świątyń. Jeśli już tam jesteś, nie pomiń małego, przytulnego placu z Kathesimbhu Stupa, zdecydowanie mniej popularnego i zatłoczonego niż Durbar, a równie interesującego. Może wpaść Ci też w uszy nazwa Freak Street, ulicy zlokalizowanej na tyłach placu Durbar a jej miano odnosi się do słynnego hipisowskiego szlaku w latach 60tych i 70tych. Freek Street była jednym z jego finałowych przystanków w Azji. Niestety, miejsce nie przypomina już tego sprzed 50 lat.
Kathmandu - Freak Street
  • Wybierz się do pracowni Mandali
    Mandala to duchowa i rytualna figura używana w hinduiźmie i buddyźmie, reprezentująca Wszechświat. Ten pełen symboli obraz używany jest w medytacji i pomaga w mistycznej podróży. Nawet jeśli nie jesteś zainteresowany kupnem, mandale są tak ważnym symbolem nepalskiej kultury, że warto dowiedzieć się podstaw na temat ich znaczenia i skomplikowanego procesu wykonywania. W okolicach starego miasta znajduje się dużo pracowni.
Mandala Workshop
Monkey Temple
  • Podziwiaj zachód słońca na wzgórzu przy Monkey Temple
    Świątynia zwana także Swayambhunath Stupa, czyli nazwa której nikt nie potrafi wymówić poprawnie. To kolejny zabytek dziedzictwa UNESCO, otoczony setkami, (niekoniecznie) przyjaznych małp, jest idealne na podziwianie zachodu słońca, ze względu na swoje położenie na wzgórzu. Panorama widziana z samego szczytu zapiera dech. Na samą górę można dostać się na dwa sposoby. Polecam zacząć od wejścia stromymi schodami, efekt WOW zapewniony, a widok jest warty pokonania 318 schodów. Żeby spokojnie zobaczyć sam zachód słońca, warto zaszyć się na dachu kawiarni ukrytej za główną świątynią i placem. Wracając drugim wyjściem, możesz wstąpić w okolice buddyjskiego klasztoru, by popatrzyć na grających w piłkę młodych mnichów , przyjrzeć się ich codziennemu życiu, a potem złapać taksówkę do miasta. 

    Taxi z Thamelu kosztuje ok. 500 RPS. 

DZIEŃ 3 – wycieczka poza Kathmandu

  • Bakhtapur miasto UNESCO 
    Dobrze zachowane i częściowo odbudowane po trzęsieniu w 2015 roku, Bakhtabur to jedna z większych atrakcji w pobliżu Kathmandu. Miasto znajdowało się na starożytnym szlaku handlowym, wiodącym od Indii po Tybet. Centralna część, z najważniejszymi zabytkami, podzielona jest na 3 części – Dhurbar Square, Taumadhi Tole i Potter’s Square. To tutaj znajduje się najwyższy budynek w całej dolinie Kathmandu – świątynia Nayatapola.  Będąc w Bakhtapur koniecznie spróbuj tradycyjnego deseru, miejscowej specjalności o nazwie juju dhau. To rodzaj słodkiego jogurtu z dodatkiem orientalnych przypraw, serwowany w okolicznych restauracjach. To średniowieczne miasto znane jest również z wyrobów garncarskich. W okolicach Pottery’s Square możesz znaleźć małe wytwórnie i wypalarnie naczyń produkujące nadal starodawną techniką, oraz szereg garnków suszących się już na słońcu. 

    Żeby się tam dostać weź taksówkę za ok 800 RPS z Kathmandu lub autobus.  Wstęp: 1500 RPS
Bakhrapur city
  • Bodhnath Stupa
    Po drodze do Kathmandu, koniecznie zatrzymaj się w Bodhnath żeby zobaczyć największą w całej Azji stupę. Stupa to rodzaj budowli w kształcie kopuły, zbudowanej jako świątynia buddyjska. Bodhnath to miejsce odwiedzane dziennie przez tysiące pielgrzymów z całego kontynentu, co czyni najlepszą okazję to przyjrzenia się buddyjskiej kulturze i jej rytuałom z bliska. Okrągły plac jest otoczony kolorowymi, małymi klasztorami, warsztatami produkującymi maślane lampy i inne akcesoria. Nie bądź zaskoczony, jeśli zobaczysz Europejczyka noszącego buddyjskie szaty – klasztory są otwarte również dla zagranicznych uczniów, więc jeśli jesteś zainteresowany filozofią buddyzmu, to trafiłeś w odpowiednie miejsce. Stupa sama w sobie robi ogromne wrażenie, a atmosfera panująca na placu, z tłumem okrążającym budowlę jest na prawdę wyjątkowa.  Budynki wokoło przypominają trochę architekturę europejskich miast, z nutą azjatyckiego klimatu. Poświęć kilka godzin na odwiedzenie tutejszych klasztorów,  sklepów, na wypicie kawy na dachu pobliskiej kawiarni z widokiem na stupę. 
    Wstęp: 400 RPS
Bodhnath Stupa

*Moje tipy: Co jeść w Kathmandu? Polecane restauracje: 

  • Langling restaurant – rodzinna restauracja, znana z najlepszych momos w mieście oraz thenthuku – rodzaju rosołu z nepalskim tradycyjnym makaronem
  • Momos Hut – raj dla miłośnika momos. Pierożki każdego rodzaju, polecam sprawdzić ich wegetariańskie odmiany z serami. Było tak dobre, że wróciliśmy jeszcze raz. A na deser słodkie momos z czekoladą 🙂
  • Gaya restaurant – zlokalizowana na uboczu, przyjemne miejsce na śniadanie lub kolację.
Madagaskar – rajskie Nosy Be. Główne atrakcje wyspy i okolic.

Madagaskar – rajskie Nosy Be. Główne atrakcje wyspy i okolic.

Nosy Be – najbardziej turystyczna część Madagaskaru, jednak nijak ma się to do tłumów w Tajlandii czy na Zanzibarze. W dosłownym tłumaczeniu – Wielka Wyspa, jest największą, ale jedną z setek otaczających „Wielki Ląd”. 

 

Co robić w Nosy Be? Główne atrakcje wyspy i okolic

 

Andilana

Andilana Beach znajduje się w północno-zachodniej części wyspy i zdecydowanie jest to najpiękniejszą plaża Nosy Be. Łatwo do niej dotrzeć skuterem lub tuk-tukiem. Przy samym wejściu znajduje się duża restauracja/bar prowadzona przez Francuza. Jest też jedno małe, lokalne miejsce pomiędzy straganami z pamiątkami. Niedziela to popularny dzień piknikowy dla okolicznych mieszkańców, więc można też załapać się na porcję streed foodu.

Nie daj się nabrać gościowi siędzącemu tuż przy parkingu, który będzie próbował naciągnąć Cię na opłatę za wstęp na plażę, po prostu powiedz, że idziesz do restauracji. A tak w ogóle – Andilana jest piękna, ale w porównaniu do plaż okolicznych wysp, przegrywa z kretesem, więc następną pozycją na liście jest…

 

Odkrywaj okoliczne wyspy

Nosy Be to świetne miejsce wypadowe do zwiedzania innych wysp i małych wysepek – jako całodniowych wycieczek lub też z noclegiem na miejscu.

Nosy Iranja – najpiękniejsza, najbardziej rajska i pocztówkowa wyspa w pobliżu. W zasadzie dwie – połączone ze sobą piaszczystym pasem, znikającym w nocy w czasie przypływu. To z pewnością miejsce nie do pominięcia. Wiele lokalnych biur podróży ma w swojej ofercie jednodniowe wycieczki, ja jednak polecam zostanie na noc. Wyspa zmienia się zupełnie po godzinie piętnastej. Jednodniowi wycieczkowicze odpływają, zostaje tylko kilka turystów oraz mieszkańcy okolicznej wioski. Gwar zamiera, stragany z pamiątkami się zamykają. Idealny czas żeby przyjrzeć się codzinnemu życiu tubylców, odwiedzić punkt widokowy lub cieszyć się pustą plażą.

Wyświetl ten post na Instagramie.

Post udostępniony przez Alex | Travel & Saudi Arabia (@olasupertramp)

Na wyspie znajdują się dwa hotele. Zahir de L’ile mieści się zaraz przy głownej plaży. Koszt jednej nocy to około 240 Euro i zawiera 3 posiłki dziennie. Zdecydowanie ciekawszą i tańszą opcją jest hotel położony na drugiej plaży, ok. 10 min piechotą, mijając wioskę i lokalne boisko. Hotel to tak na prawdę palmowe chaty, znajdujące się tuż na samej plaży. Koszt – ok. 20 Euro za dobę. Brak elektryczności – naładuj telefon i aparat przed przyjazdem.

Nosy Tanikely – mała wysepka, popularne miejsce do snorkelingu i nurkownia. Sama natura, bez hoteli i restauracji, za to z uroczą latarnią morską zajdującą się w najwyższym punkcie wyspy – koniecznie nie przegap tej krótkiej wspinaczki. I rozglądaj się wkoło, ja spotkałam rodzinkę lemurów po drodze i jeszcze kilka parę innych dziwnych stworów 🙂

Nosy Sakatia – jeśli marzysz o pływaniu z żółwiami lub o cichym hotelu z rajską plażą, wybierz tą wyspę

Nosy Komba – kolejne dobre miejsce do spotkania lemurów, całkiem dobrze oswojonych z ludźmi. Jest parę hoteli, za to nie ma elektryczności więc wszystkie zasilane są energią słoneczną. Super eko  👌

Rezerwat Przyrody Lokobe

Idealne miejsce, żeby zobaczyć czarne lemury i parę innych gatunków w swoim naturalnym środowisku. A przy większym szczęściu również najmniejszego na świecie kameleona (ok. 1 cm długości), sowy, boa, wiele gatunków ptaków i roślin takich jak ylang-ylang czy wanila. Wstęp do rezerwatu tylko z przewodnikiem, którego można znaleźć przy wejściu do parku lub wykupić pakiet w lokalnym biurze podróży (ok. 90 000 Ar z dojazdem)

Nurkowanie

Madagarkar to raj dla nurków i amatorów snorklingu. Na wyspie jest kilka szkół – my wypróbowaliśmy Ocean Dream w Ambatoloaka. Najlepsze miejscówki do nurkowania to pobliże Nosy Tanikely, Ianja lub Sakatia, jest też parę wraków.

Wodospady

Pominięte nawet przez Lonely Planet, zasługują a większą uwagę jeśli masz więcej czasu na wyspie. Piękne miejsce, otoczone przez tropikalną zieleń, z daleka od tłumów. O ile będziesz miał szczęście, załapiesz się na darmowy pokaz skakania do wody przez lokalne dziecaki. Nie zapomnij zabrać środka przeciw komarom.

Dojazd: skręć w małą drogę po prawej stronie, mniej więcej w połowie pomiędzy Helle Ville i Ambatoloaka. Spytaj lokalesów o „La Cascade” i podążaj za znakami na niewielkiej polnej drodze.

Mont Passot

Najwyższy punkt Nosy Be, świetne miejsce do podziwiania zachodu słońca i jezior kraterowych. Google Maps wskazuje dwie drogi dojazdu, ale nie wybieraj tej przez Dzamandzar. Doga jest praktycznie nieprzejezdna nawet quadem. Drogę z Helle Ville można pokonać nawet samochodem lub skuterem.

Przyjrzyj się lokalnemu życiu – Helle Ville i Dzamandzar

Helle Ville to niewielkie, ale głośne i tętniące energią miasto. Mix backpackersów, podróżników, tutejszych i ekspatów mieszkających na wyspie na stałe. Życie codzienne skupia sie głównie wokół ulic prowadzących do targu oraz portu. Ta mała stolica wyspy ma uroczy, lekko kolonialny klimat, przez co przypomina trochę Stone Town na Zanzibarze.

Dzamandzar to mała wioska na zachodnim wybrzeżu, mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Helle Ville i plażą Andilana. Jest znana z organizacji zawodów lokalnej sztuki walki  zwanej Moraingy – podobnej do tajskiego boksu. Świetna okazja do podpatrzenia lokalnego życia, za mniej niż 1$.

Sacred Banyan tree – święte drzewo Banyan

Nie tak daleko od Helle Ville, w pobliżu wioski Mahatsinjo znajduje się wielkie drzewo, które stało się miejscem lokalnego kultu. Posadzone w 1836 roku przez królową jednego z plemion, rozrosło swoje korzenie na powierzchni 5 tys. m2. Jako, że jest to miejsce gdzie lokalni mieszkańcy oddają hołd przodkom i naturze, tradycją jest zdejmowanie obuwia i zakrycie nóg sarongiem, zapewnionym przez przewodnika na wejściu. Jeśli potrzebujesz ciechego i spokojnego miejsca do medytacji, koniecznie się tam wybierz.

Wycieczka wokół wyspy na skuterze lub quadzie

Nosy Be to idealne miejsce do przemieszczania się quadem lub skuterem. Wyspa nie jest bardzo duża, więc można objechać ją wkoło w jeden dzień. Stan dróg jest trochę lepszy niż w pozostałęj części Madagaskaru, który niestety słynie z fatalnych warunków drogowych. Jest też stosunkowo łatwo znaleźć wypożyczalnię na wyspie (głównie Ambatoloaka). Ceny zależą od długości wypożyczenia i umiejętności targowania (skuter ok. 10 Euro/dzień, quad około 40 euro).

Piękno Burning Mana zamknięte w Galerii Sztuki Renwick w Waszyngtonie

Piękno Burning Mana zamknięte w Galerii Sztuki Renwick w Waszyngtonie

Ciężko jest wyobrazić sobie piękno i atmosferę Burning Mana z dala od miejsca jego wydarzenia. Przecież to nie tylko sztuka, lecz także natura, ludzie i relacje pomiędzy nimi. Łącząc to wszystko, powstaje niewiarygodne doświadczenie, bardzo ciężkie do odtworzenia w warunkach „rzeczywistych”. Burning Man porusza wszystkie 5 zmysłów w tym samym czasie.

Ciekawe, jak mały kawałek tego świata został przeniesiony z powodzeniem do budynku w środku miejskiej dżungli. Po wejściu do galerii od razu da się wyczuć magiczną atmosferę, dzięki czemu Renwick Gallery została małą reprezentacją wielkiego cudu mającego miejsce co roku na pustyni Black Rock w Newadzie.

 

 

 

Burning Man - Man Statue
Burning Man festiwal
Burning Man Art
Burning Man Art
Burning Man Wystawa
Burning Man Wystawa
Burning Man Wystawa
Burning Man Wystawa
Burning Man Wystawa
Burning Man Wystawa

Informacje praktyczne:

Marzec 30, 2018 – Styczeń 21, 2019
Renwick Gallery (Pennsylvania Avenue at 17th Street NW)
Godziny otwarcia 10:00 a.m.–5:30 p.m.
Wstęp wolny

 

Inspired by Burning Man? Check this out:

Burning Man by night – 30 pictures that will encourage you to stay awake

Let there be colours – Burning Man

Co robić w Ammanie? Lista 6 rzeczy, których nie możesz pominąć.

Co robić w Ammanie? Lista 6 rzeczy, których nie możesz pominąć.

Stolica Jordanii już zaraz po wyjeździe z lotniska uderza swoim bliskowschodnim klimatem. Jest to jednak inny klimat niż ten w Dubaju czy Muskacie. Klimat prawdziwy, nieskażony jeszcze zbyt dużą ilością turystów. Mix nowego i starego, jako że Amman gościł w swych progach nie tylko Arabów, ale i Rzymian, Turków i jeszcze parę innych walecznych plemion.

 

Amman – co warto zobaczyć? Największe atrakcje Ammanu.

 

1. Podziwiaj panoramę miasta ze wzgórza cytadeli

Najwyższe wzgórze Ammanu zamieszkiwane było już w czasach starożytnych, co można zobaczyć na własne oczy, odwiedzając jaskinię i muzeum archeologiczne mieszczące się w tym samym miejscu. Obok nich znajdują się ruiny świątyni Herkulesa oraz pałacu Umajjadów. Największą zaletą tego miejsca jest jednak niesamowita panorama z 360° widokiem na całe miasto.

Wstęp: 3JD. Godziny zależne od pory roku, jednak zamykają całkiem wcześnie (w lecie do 18.30).

2. Rzymski amfiteatr

Zbudowany w II w., wykuty w zboczu wzgórza i odrestaurowany w 1957 roku. Nadal używany jest przez miasto jako miejsce imprez, mieszczące do 6 tysięcy widzów. Plac przed amfiteatrem (New Hashemite Square) to również popularne miejsce spotkań Jordańczyków, więc warto zatrzymać się na chwilę i poprzyglądać codziennemu, lokalnemu życiu. Do amfiteatru warto się wybrać zaraz po cytadeli – to tylko 15 min spacerem w dół wzgórza.

3. Meze i arabska kuchnia

Kuchnia Bliskiego Wschodu, a szczególnie Jordanii i Libanu to kuchnia bardzo zdrowa, bogata w świeże warzywa. Meze to odpowiednik hiszpańskiego tapas, czyli małych przekąsek. Do najpopularniejszych należą hummus, falafel (kotleciki z cieciorki), kebbeh (kotleciki z mięsa i kaszy bulgur), sałatka tabbouleh, sałatka fattoush i muttabal (zmiksowany z przyprawami bakłażan). Jedną z moich ulubionych potraw w kuchni bliskowschodniej jest fatteh, czyli  zapiekane kawałki jagnięciny lub innego mięsa i bakłażana, polane gęstym jogurtem, podawane z orzechami pinii i upieczonym, chrupiącym chlebem pita na wierzchu. Tradycyjnym alkoholem w krajach Lewantu jest arak.

Będąc w centrum warto wybrać się do lokalnej, bardzo znanej restauracji Hashem Falafel by spróbować tamtejszej kuchni. Bardzo skromne, założone w 1952 roku miejsce, gościło w swoich progach nawet członków rodziny królewskiej i dyplomatów. Zazwyczaj trzeba poczekać chwilę na stolik.

4. Zakupy w centrum miasta

Centrum Ammanu pełne jest klimatycznych sklepów z perfumami, przyprawami, antykami i pamiątkami. Skręcając w jedną z bocznych uliczek znajdziemy tradycyjne bazary, warto zajrzeć nawet tylko dla samego klimatu, szczególnie po zmroku. Najstarszym z nich jest souk Al-Bukharieh, gdzie można poczuć prawdziwą arabską atmosferę tego miejsca. W samym centrum znajduje się także jeden z najbadziej znanych meczetów – Al-Husseini (wstęp tylko dla muzułmanów).

4. Kunafa i arabskie słodycze

Wprawdzie pisałam już o arabskiej kuchni, to jednak desery powinny mieć swoją odrębną pozycję.  Choć z dietą nie mają nic wspólnego, ponieważ ociekają (dosłownie!) cukrem, zasługują na przynajmniej jeden ‚cheat day’. Najsłynniejszy z nich – knafeh, zrobiony z sera (ricotta, żółtego lub koziego), przełożony specjalnym ciastem, posypany pistacjami i polany syropem różanym – podawany na gorąco. . Duży wybór również innych arabskich słodyczy, zwanych baklava.

Mówi się, że nie można zwiedzać Ammanu bez sprawdzenia najsłynniejszej cukierni w mieście – Habibah Sweets. A wszystko to za ok. 2 $ za deser.

5. Rainbow street

Najsłynniejsza ulica z popularnymi i klimatycznymi barami i kawiarniami, zarówno dla mieszkańców jak i turystów. Znajduje się tu także parę ciekawych sklepów. W poszukiwaniu miejsca na drinka, warto skręcić również w boczne uliczki, my znaleźliśmy się w Books@Cafe – barze, restauracji z widokiem na panoramę miasta oraz księgarnii w jednym.

Amman w czasie ramadaniu

Chociaż Jordania nie jest krajem tak bardzo konserwatywnym i restrykcyjnym jak Arabia Saudyjska, podczas ramadanu można napotkać pewne trudności. Restauracje zazwyczaj otwierane są po zmroku, większość z nich nie serwuje alkoholu w tym czasie (nie dotyczy restauracji w hotelach). Część hoteli wykorzystuje czas ramadanu na przeprowadzanie renowacji, dlatego może się okazać, że basen w tym czasie jest nieczynny.